Opowieść zgłoszona na konkurs Gawęda Regionalna GiPBP w Rzeczniowie. Rzeczniów 2003
Jeśli będziecie kiedyś w Rzeczniowie to podejdźcie koniecznie na Bakalarzową Górkę. Spytacie gdzie to jest? Każde dziecko to powie, a ile z nią związanych historii. Starzy ludzie tak o niej opowiadają.
Dawno, bardzo dawno temu przy drodze wiodącej do Grabowca nieopodal rzeczki Krepianki na Bakalarzowej Górce stał dwór Małachowskich. I to jest prawda. Prawdą jest, że była tam opodal karczma żyda Bencyjo. Złą miała sławę. Miejscowe kobiety już nie raz płakały na swych mężów i narzeczonych. Żyd był chciwy, łasy na grosz ciężko przez chłopów zapracowany.
A, że w długie jesienne i zimowe wieczory na wsi bywało nudnie, to tu w karczmie wrzało. Żyd Bencyjo umiał zatrzymać gości u siebie. Chłopi grywali w karty, żyd wieczorami grał na skrzypcach, tu można było wysłuchać ciekawych historii ze świata.
W takie wieczory żydowi pomagała córka Rut. Piękna czarnooka, zawsze wesoła, uśmiechnięta. Nie tylko dla trunków i zabawy, ale także do pięknej Rut lgnęli mężczyźni. Przesiadywali w karczmie całe dnie i "zostawiali cały swój skromny majątek".
To też stało się, jak mówi przekaz, z młodym Józkiem mieszkającym przy drodze do Grabowca. Józek co wieczór zatapiał oczy w młodej szynkareczce, która uśmiechała się do niego, lecz nie robiła mu żadnych nadziei. Kiedy okazało się, że młoda Rut woli majątek bogatego kupca z Iłży, wlewał w siebie coraz więcej gorzałki.
Pewnego wieczoru założył się ze swoimi kompanami, że wypije 15 kufli piwa i jeszcze przed północą trafi do domu. Chciał tak zapomnieć o pięknej szynkareczce. Piwo wypił, zakład wygrał, ale do domu niestety nie trafił. Zdarzało mu się nie wrócić do domu na czas, toteż bliscy zaczęli go szukać dopiero dwa dni później. Dowiedziano się o zakładzie, toteż szukano go wpierw przy drodze do domu. Jego ciało znaleziono w moczarach nieopodal lasu kolonijnego. Nie mieli później spokoju goście żyda Bencyjo. Straszyło przed karczmą i w miejscu, gdzie utopił się Józek. Padł strach na okolicę. Karczma miał nadal powodzenie, bo przecież gdzieś trzeba było omówić ten nieszczęśliwy wypadek, jednak chłopi nie pili już takiej ilości trunków i nie przesiadywali do późna w nocy. By uspokoić sumienia kompani Józka zamówili mszę za duszę topielca i postanowili postawić kapliczkę w pobliskim lesie.
Upłynęło wiele lat od czasu tamtego zdarzenia. Ale do dziś dnia opowiadają o dwu zjawach, które ukazują się w okolicach moczar tym, którzy nadużywają alkoholu. Powiadają też, że biednego Józka sam czort włóczy po moczarach, a włóczyć go będzie do czasu, gdy "kawalircoki" z okolic - chłopaki dziarskie i harde, skłonne do zwady nie opamiętają się.
A czy to możliwe?