Wiersz z tomiku: Rzeczniowskie notacje
kasztanowiec zwyczajny
to ostatnie drzewo które rosło
w podgrechowskim polu
jego cylindryczna korona
wysoka na ponad dwadzieścia metrów
widoczna była już z daleka jako signum loci
kiedy w letni poranek
dotknąłem łuszczącej się kory
wzdłuż pnia głębokimi bruzdami
spłynęła zapisana przeszłość
przez chwilę postawiona przez dziadka
stodoła zaczęła skrzypieć
jakby wrota czasu otwierał ojciec
od południa w cieniu drzewa
koń skubał trawę
co chwilę potrząsając grzywą
i omiatając chrapy ogonem
był sierpniowy żniwny dzień
i nic co straszne poza rojem gzów