GMINNA I POWIATOWA BIBLIOTEKA PUBLICZNA W RZECZNIOWIE

czwartek, 1 września 2022

LIPSKIE MEDIA w/g W. Bajkowskiego – Władysław Bajkowski

 Wiersz opublikowany na łamach kwartalnika:  

" Życie Powiśla", 2002, nr 1, s. 30-31. 


Bądź tak dobry, posłuchaj nasz gościu przemiły

Jak to się lipskie media rodziły.

Najpierw było to dawno lat temu trzydzieści

Jedynie słuszny organ dodatek zamieścił.

Było to „Słowo Ludu” i składeczka mała

Która się „Słowem Lipska” dla gawiedzi zwała.

Było w niej fotek parę, parę artykułów

Sławiących nasze Lipsko głosem pełnym chórów,

O tym jak tutaj dobrze, jak nigdzie na świecie

I jak tu sprawiedliwie w Partii Komitecie.

Tych jednodniówek w „Słowie” było tylko cztery,

Nie wiem czy ktoś pamięta te prasy numery,

A potem była nicość, spokojnie się żyło,

Tylko „Słowo” czasami coś tam zamieściło.

Aż przyszedł czas, gdy modne jako te maliny

Stały drukowane małe biuletyny.

Najpierw na powielaczu, potem było ksero

Pisanie się stawało, obsesją, manierą,

Bo napisać artykuł było w dobrym tonie

I zamieścić swe myśli na gazetki stronie.

Ale wcześniej Staś Penksyk a potem Mariola

Pokazali, że w DK-u stała i radiola.

Pracownicy kultury rozwiązali węzeł

I tak powstał prawdziwy, lipski radiowęzeł.

Nie wiem, co było pierwsze jajeczko czy kurka,

Pierwsze radio na rynku, czy też pierwsza górka

Na której radio „Hortex” 2 lata działało.

O wszystkim co w zakładzie poinformowało.

Przede wszystkim sukcesy o tym się mówiło,

Był to czas prosperity, spokojnie się żyło.

W Lipsku były zakłady i kwitła robota,

Była też do działania prawdziwa ochota.

Radiowęzły upadły, jak upadła kasa

I powoli zaczęła pojawiać się prasa.

W roku dziewięćdziesiątym mieliśmy dwa pisma

Lecz chęć ich wydawania, bardzo szybko prysła.

Dwaj dzisiejsi burmistrze Wodnicki i Fiutek,

Obcy sobie partyjnie jak koń i kogutek.

Jeden z Solidarności, drugi post-komuna,

obu ich rozpierała ideowa duma.

Jeden robił „Głos Lipska” i światu ogłaszał,

Drugi "Gazetą Lipską" czytelników spraszał.

Oba pisemka lipskie szły w kioskach jak woda,

Tylko, że szybko upadły, była wielka szkoda.


No a po ich upadku, 10 lat letargu,

Wtedy Fale Średnie stają do przetargu.

Prezes Witek Parzonka, ten facet z wąsami,

Co siedzi w 1 rzędzie pomiędzy bonzami.

Przybył tu w 99 roku,

Miał on z Rady Nadzorczej Sabinę gnat z boku.

Tak długo tłumaczyli, tak długo prawili,

Aż obojgu Burmistrzom to radio wmówili.

A ci bardzo chętnie chcą miasto promować,

Zaczęli ideę wśród radnych budować.

Było więc kilka debat, przekonywań wiele,

radni dyskutowali nie jedną niedzielę,

aż wreszcie posiedzenie z końca sierpnia właśnie

I podjęto decyzję, niech to piorun trzaśnie,

Żeby w Lipsku utworzyć rozgłośnię radiową,

a tym samym rozpocząć w mieście erę nową.

Niestety przez rok cały nic się tu nie dzieje,

Dopiero w listopadzie mamy znów nadzieję

Na to, że radio ruszy, grać będzie muzyka,

będziemy pierwsi w Polsce, czas szybko umyka.

Dlatego Rada Gminy wszystkich informuje -

- 12 za, 3 przeciw, 1 śpi – głosuje.

Jesteśmy pionierami, co my tu gadamy,

My pierwsze w Polsce Radio Gminne przecież mamy.

Ogłoszono więc konkurs, taki co Bóg zdarzy

Znalazło się do pracy kilku dziennikarzy.

Co prawda amatorów, ale pasjonatów

Na otwarciu jest sporo, obietnic i kwiatów.

Potem szara codzienność, praca i nudzenie

I pierwsze audycje na lipskiej antenie.

Początki nieudolne i pamięć zanika,

Jak się mówiąc myliła Burdon Monika,

Wojtek także miał wpadki, rzecz to jest normalna,

Ze słuchaczy rozbawi wpadka niebanalna,

Ale to nic strasznego kiedy się okaże,

Że wpadki mają także super dziennikarze.

Oboje na etatach lecz powiedzieć muszę,

że siłą tego radia są wolontariusze.

Jedni tu zabłysnęli tak na oka mgnienie,

Dlatego tutaj wszystkich dzisiaj nie wymienię.

Ale chwała im za to, za ich chęci szczere,

Za to że wytworzyli w Lipsku atmosferę

Potrzeby informacji, w radiu oczywiście

I dlatego wam dzięki, jeśli tu przyszliście.

Z czasem radio okrzepło, część ludzi przybyła,

Silna się grupa lipskich radiowców stworzyła.

Niech mi kto powie teraz, prosto i bez winy,

Że Kasia nie wie, czyje dziś imieniny,

Albo to, że słuchaczy zliczymy na kopy,

Kiedy Marzenka stawia w radiu horoskopy.

Ola czyta bajeczki, Halina gazety,

Ja zazwyczaj o sporcie poplotę niestety.

Czasami Tomek przyjdzie, wajhuje, pogada,

Krzyś Jaworski to dżinglach, wspominać go wypada.

Zosia pójdzie na jarmark i ceny przynosi,

Sławek płyty i taśmy tu do radia znosi.

Jeszcze młodzi DJ-e, Smakosz, Elvis, Zu-Zu,

Wraz z Marcinem i Merdim tworzą „Strefę Luzu”.

I to by byli wszyscy i duzi i mali.

Co do pierwszej rocznicy w radiu wytrzymali.

Jest jeszcze Pan Antoni wspomnieć go wypada,

Bo pięknie nam historię Lipska opowiada.

Mieliśmy kilka wpadek, były też sukcesy,

Do takich bym zaliczył szopkowe ekscesy,

Kiedy całym zespołem wraz z pomocnikami

Wyśpiewaliśmy szopkę, tak moi kochani.

Był to pierwszy radiowy nasz lipski kabaret,

Myślę, że do uśmiechów dał słuchaczom parę.

I jeszcze o tym wiedzą, tak mówić wypada,

Jak się co poniedziałek nasz burmistrz spowiada.

Skorzystam też z okazji, może to jest mrzonka,

Ale na sali siedzi sam Prezes parzonka.

Tu się niziutko kłaniam, powiedzieć to muszę

(Może tym wystąpieniem Pana serce skruszę)

I cała nasza grupa, mówię nie bez racji,

Doczeka się od spółki dziś gratyfikacji?

To by było na tyle o radiu w tej mowie,

Bo z „Życiu Powiśla” też trochę opowiem.


Kwartalnik w treść bogaty, tak się dziwnie składa,

Że także już rok czasu wieści opowiada.

Opowiada lipszczanom, dociera do zmysłu,

Że najlepiej się żyje na lipskim Powiślu.

A jak to się zaczęło, pokrótce opowiem,

Pomysłodawcy tego niech cieszą się zdrowiem!

Był to rok 2000, jesień, Dom Kultury,

Kilka osób się zeszło, już nie powiem który

Rzucił myśl, może zadanie – różnie o tym myślę,

Powołajmy do życia zrzeszenie - „Powiśle”.

Tak od słowa do słowa, jako pająk z nici,

Szanowny Pan Barański porozsyłał wici.

Zebrał 20 chętnych, otworzył naradę,

W ten sposób powołano redakcyjną radę.

Z rady tej wyłoniono zespół redakcyjny.

Całkowicie dziewiczy – rzekłbym tak niewinny.

Obok wytrawnych graczy, lecz bez żadnej buty

Pierwszy numer to były samiutkie debiuty.

Ja tu sławię Doktora, sławię w mojej pieśni,

chociaż mi na początek pół tekstu wykreślił.

Drugi numer to także, rzecz nie byle jaka

Powstał pod opieką Józefa Myjaka,

Który to gracz wytrawny chociaż z Sandomierza,

Kilkakrotnie do Lipska trasę tę przemierzał.

Podszkolił nas sporo, a za swój frasunek,

Wystawił do zapłaty nielichy rachunek.

Dlatego numer trzeci robiliśmy sami,

Ażeby nie obciążać nikogo kosztami.

Zbyś Trysiński – choć młody chłopak niebanalny,

Za ten trzeci numerek był odpowiedzialny.

Doktor już nas porzucił, odszedł dla wygody

I wypuścił nas młodych na szeroki wody

Dziennikarstwa, pisania i organizacji,

Trzeci numer więc dał nam wiele satysfakcji:

Był pierwszy, nasz cały od końca do początku,

Dobrze, że się sprzedał też całkiem w porządku

Chciałbym wam opowiedzieć, jak to wyglądało,

Jak tę kupę papieru nocą się czytało,

A po wstępnej korekcie, w nocy głosujemy,

I zapada decyzja: wszystko drukujemy!

Bo od Staszowa firmę tańszą znaleźliśmy,

Przez co pieniążków sporo zaoszczędziliśmy.

Janusz Skrzek z z komputerem do kupy to złożył

Mówiąc fachowo złamał i teksty rozłożył.

A wyszło tego stronic bez 20 setka,

Uzupełnić do setki, to już będzie betka.

Dlatego nasz ostatni numer piąty właśnie

Równą setkę ma stronic, nikt przy nich nie zaśnie.

Kiedy czytać to będą i tak sobie myślę,

Już się wszyscy kojarzą z tym życiem, z Powiślem.

I jeszcze jedno powiem, Wam moi kochani,

U Marka Łaty pismo, składamy nocami,

Materiał ni mieścił się w kartonowej teczce,

Ale był ułożony w jabłecznej skrzyneczce.

Czy wiecie co to znaczy, wszystko to ułożyć,

Kto to sprawił – nie wiecie? To wam zaraz powiem;

A więc Zbyszek Trysiński – sekretarz redakcji,

W bibliotece pracuje pełen satysfakcji,

Że to właśnie u niego wszyscy się zbieramy

I każdy artykulik razem omawiamy.

Marek Łata – historyk, pasjonat pisania,

I Zbyszek Kopciński od fotografowania,

I Januszek Skrzypczyński także robi zdjęcia,

Adaś Piwoński u nas też szuka zajęcia.

Janusz Skrzek to obsługa jest internetowa

I to już prawie cała redakcja gotowa.

Jeszcze Krzysio Furmanek harcerz znamienity,

No i Tadziu Pękała co jest z wojskiem zżyty,

Strażak Tomek Krzyczkowski – wszystkim tym kieruje,

Towarzystwem Powiśla dobrze zawiaduje.

Doktor Czesław Barański – zawsze jest gotowy,

To redaktor naczelny nasz jest honorowy.

Sport to moja specjalność, a zaś od humorów

To mamy dodatkowo specjalnych autorów.

Jest z nami jeszcze Mariusz, co pieniądze liczy

I umie się poruszać w finansowej dziczy,

I tekst przyniesie nie raz czasami gotowy,

Taki jest Mariusz Wroński „Powiśla” księgowy.

Myślę, że wobec innych to nie zawiniłem,

Jeśli ich wszystkich w tekście dziś nie wymieniłem.

Teraz będzie już koniec mojej opowieści,

Tu Iza podpowiada, by się w czasie zmieścić.


Więc zakończę już zaraz to moje gadanie,

Powiem tylko ostatnie bardzo ważne zdanie,

Że to nasze działanie to nie jest komedia,

Niech żyją, niech kwitną nasze lipskie media.

Może nasze pisanie trochę życie zmieni,

Może nas nawet historia doceni,

A teraz wznieśmy toast, zaśpiewajmy właśnie,

Że kto nie jest z mediami niech go piorun trzaśnie.

I rozedrę tu gębę jak jaki małolat

Wstańmy i zaśpiewajmy dla mediów dziś Sto Lat!

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz