GMINNA I POWIATOWA BIBLIOTEKA PUBLICZNA W RZECZNIOWIE

piątek, 4 kwietnia 2025

Pora spać - Elżbieta Sobólska-Majewska

Wiersz z książki: Wiersze Ciotki Trzpiotki

 

Pod podłogą, pod bukową

Mieszkał krasnal z krasnalową.


Wiodą życie znakomite

Pełne przygód. Chociaż skryte.

Lubią jabłka i okruszki

Oraz... skubać moje nóżki.


Czasem szczypną w piętę lewą

Czasem połaskoczą prawą.

Delikatnie dają znać:

Pora spać!


 

piątek, 21 marca 2025

Mój człowieku - Sławomir Chmielewski

  Wiersz ze zbiorku: Moje piekło i niebo

 

Jak możesz mój człowieku

Życiem swym tak szastać

Pan miłuje cię od wieków

Ty zaś w pychę obrastasz


Nie modlisz się mój człowieku

A z Bogiem się spoufalasz

I narzekasz od wieków

Wciąż się tylko użalasz


Do świątyni mój człowieku

Idziesz gdy jesteś w potrzebie

Zdaje ci się od wieków

Że już miejsce masz w niebie


To dla ciebie mój człowieku

Pan Bóg stworzył ten świat

Więc dlaczego od wieków

Brata zabija brat


Porzuć wszystko mój człowieku

zwróć się tylko do Boga

Tylko taka od wieków

Jest jedyna twa droga


Pomyśl tylko mój człowieku

Ile serce ma Bóg

że tak kocha od wieków

Tak miłuje swój lud.


środa, 5 marca 2025

słowo - Majka Sotowicz

Wiersz ze zbioru: Słowa jak motyle

 

wymówione słowo

znalazło odbiorcę


szczęśliwe


że nie zapadło w ciszę

w bolesnym bezruchu


 

piątek, 21 lutego 2025

szkic wieczorny - Waldemar Balcerowski

Wiersz ze zbioru: Rzeczniowskie notacje

 

 o zmierzchu bogowie pracy

zmierzają ku polnym trakom


już krew płynąca w głębi ziemi

łączy się z chłodem nocy

więc jadą wozami w mgielnym korowodzie


ich ciała silne za młodu

łopoczą na lekkim wietrze

ich twarze jak wykute w brązie


i tylko spierzchnięte ręce

szukają okruchów chleba

w kieszeniach drelichowej kurtki



wtorek, 4 lutego 2025

Pęknięte serce Marcysi - /bea/

Opowieść zgłoszona na konkurs Gawęda Regionalna GiPBP w Rzeczniowie. Rzeczniów 2003. 

 

 

Było piękne lato. Słońce wyzłacało zboża, a chłopi zwozili ostatnie siano. We dworze Małachowskich nikt nie myślał o tym, co działo się na zewnątrz. W wielkiej sypialni było ciemno. Wszystkie okna były zasłonięte, tylko przez niewielką nieosłonioną część okna sączyło się letnie słońce.

Promienie padały na wielkie łoże, na którym spoczywała wojewodzina krakowska Kordula Małachowska. Posłano już po księdza bo nikt nie dawał jej już długich chwil życia.

toteż na dziedzińcu niecierpliwie wyczekiwała na niego największa powiernica pani Korduli - jej mamka, stara Marcysia. Cicho szeptała słowa modlitwy. Bała się o swą "małą dziewuszkę".

Alejką od kościoła koło stawów jechała już bryczka, widać ją było z oddali. Za chwilę przed dworkiem wysiadł ksiądz Nowakowski.

Nikt nie wyrzekł słowa, ale wszyscy cicho podążali za nim. Ksiądz wstrzymał ich ruchem ręki przed drzwiami pokoju chorej. Był tam dobre dwa kwadranse. Pan Małachowski cicho przechadzał się po korytarzu z miną pełną boleści. Oczekiwano. Żona cię wzywa - rekł ksiądz do Małachowskiego wychodząc. Pani chciała pożegnać się ze wszystkimi i teraz dały się słychać zawodzenia.

Uciszał, uspokajał ksiądz Nowakowski.

-Dajcie jej odejść bez żalu. Kochaliście ją, ona was też.

-Dajcie spokój.

Ucichły szlochy, ale zebrani ze smutkiem patrzyli na mamkę Korduli, jej powiernicę. Bowiem teraz ona miała wejść do swej pani. Serce starej kobiety zabiło niespokojnie. Stała daleko od innych zebranych, zgięta ciężarem lat i tego co ma przeżyć za chwilę. Weszła. Pani Małachowska leżała blada, mizerna. Choroba zostawiła ślady na tej pięknej i łagodnej niegdyś twarzy. Ból wykrzywił jej rysy. Marcysia chwyciła rękę swej pani. Ucałowała ją gorąco, przygarnęła do policzka. Łzy powoli spływały jej po twarzy.

-Cóż to Marcysiu - wyszeptała Kordula drżącym głosem.

Wyciągnęła rękę, by pogładzić siwe włosy swej mamki.

-Płaczesz?

-Nie moja kochana, to nie ja to serce. ono boli najbardziej. Przypominam sobie Ciebie małą kruszynę, którą karmiłam własną piersią, a teraz na co mi przyszło patrzeć - załkała.

-Nie płacz, dobrze mi było z wami, z tobą, może spotkamy się tam..., a teraz twoje łzy tak bardzo mnie bolą.

Stara Marcysia stłumiła szloch. Popatrzyła na swoją panią załzawionymi oczami. Do pokoju weszli zebrani za drzwiami. Pani Małachowska umierała. słońce było jeszcze wysoko, gdy w ciemnym pokoju zaczęto modlitwy za duszę zmarłej. Pogrzeb zaplanowano na 3 lipca. Ale następnego dnia okazało się, że trzeba wyprawić dwa pogrzeby. Bowiem służba znalazła w małym pokoiku starą Marcysię.

Jej twarz była spokojna, spotkała już swoją panią.

Dziś w kościele w Rzeczniowie oglądać można rzadkiej piękności pomnik oparty o północną ścianę kościoła. Ponad pomnikiem, mającym w górnej części ujęty w owalną ramę portret zmarłej pani, rozpościera się płaszcz.

Na lewo pogrążona w smutku siedzi niewiasta - piersi ma odsłonięte. Ma ona, jak niesie tradycja przypominać mamkę Małachowskiej, której na wieść o śmierci pani pękło serce.

Napis na tabliczce przy pomniku brzmi:

Korduli Małachowskiej

Wojewodzinie Krakowskiej

Jana Sochockiego starosty Krzeszowskiego

i Teresy z Czernych córce

Gdy po latach 53 życia a po 34 małżeństwa

w Rzeczniowie dnia 1 lipca R. po 1789

do wieczności została zawołana

mąż smutny, ukochanej żonie kamień ten

i ku pamiątce i ku wzbudzeniu westchnienia

wiernych przechodzących

postawić kazał

 

piątek, 24 stycznia 2025

Nie w sosie - Elżbieta Sobólska-Majewska

 Wiersz z książki: Wiersze z rękawa

 

- Od rana - mówi mama -

jesteś nie w sosie...

 

- Nie mam sosu w kieszeniach,

w butach, za kołnierzem.

Po prostu, na kanapie sobie leżę.

Nie mam ochoty na zabawy ani psoty.

I wszystko mam w nosie!

 

To znaczy, że jestem nie w sosie?!

 

czwartek, 2 stycznia 2025

Trzy dwuramienne krzyże - /bea/

Opowieść zgłoszona na konkurs Gawęda Regionalna GiPBP w Rzeczniowie. Rzeczniów 2003.

 

Kiedy ucichła bitwa rzeczniowska (6 maja) u Czachowskiego nastąpiło poruszenie. Powstańcy byli zmęczeni walką, ciągłe utarczki z moskalami dawały im się we znaki. "Bitwa rzeczniowska wywołała szemranie. Wielu Galicjanów zażądało urlopów, jakoż opuścili obóz Bartoli, Julisz N. i inni." Czachowski został w smutnym i opłakanym położeniu. Przez gościńce Grabowca i Rzeczniowa ciągnęli oberwani, głodni i zmęczeni powstańcy, którzy nie chcieli już walczyć. Byli i tacy, których trawiła choroba, gorączka. Do miejscowego przytułku trafił stary powstaniec, leżą na posłaniu majaczył, wzywał swoich bliskich. Nikt nie znał jego nazwiska, ale umiano też mu pomóc.Chory zmarł nad ranem. Nikt wtedy nie przypuszczał, że to będzie początek nieszczęścia dla tych okolic. Z tym powstańcem przywędrowała do Rzeczniowa zaraza cholery. Niestety śmierć zaczęła zbierać żniwo. Umierały dzieci, dorośli też nie umieli przeć się chorobie. Zaraza brała żniwo. Umierały dzieci, dorośli też nie umieli oprzeć się chorobie.  Z mnogością zachorowań nie radzili sobie ludzie, nie pomagały żadne leki, przystawianie pijawek, krwawe bańki też nie skutkowały. Odgórne zarządzania służb medycznych, "okadzanie pomieszczeń przy zamkniętych drzwiach i oknach, następnie wietrzenie takowych przez trzy dni", wyścielanie pomieszczeń gałązkami drzew żywicznych - jodły, świerku, jałowca nie doprowadziły do zmniejszania zgonów.

Ludzie zaczęli się gorliwie modlić. Ci, którzy pozostali przy zdrowiu i mogli na chwilę choć opuścić swych bliskich zbierali się w kaplicy św. Restytuta prosząc swego patrona o pomoc i odwrócenie zarazy. Do najbardziej gorliwych i nieustających w modlitwie należała mała dziewczynka. Straciła już braci, umarł też ojciec. Matka zaś leżała od kilku dni, walcząc z chorobą. dziewczynka postanowiła spędzić noc na modlitwie i nocnym czuwaniu przed obrazem świętego, gdzie na zasuwie znajdowało się również Przemienienie Pańskie. Tak bardzo pragnęła, by ktoś pomógł wyrwać choć matkę ze szponów choroby. Znużona modlitwą zasnęła przed ołtarzem. rano nie wiedziała, czy to jawa, czy też sen, ale coś kazało jej wyjawić księdzu swoje widzenie. Już tego ranka pozostający przy zdrowiu mężczyźni wykonali trzy dwuramienne krzyże. Postawiono je przy drogach w Rzeczniowie, na Jelankę i na Grechów. Wieczorem ruszyła pierwsza procesja, tak było przez cały czas, codziennie aż do momentu ustąpienia zarazy. Mówiono później, że ta prorocza wizja uratowała wiele istnień i na zawsze odpędziła tę okropną chorobę. Wiara tej małej dziewczynki, gorące modlitwy wszystkich mieszkańców sprawiły, że nie tylko choroba ustąpiła, ale również umocniła się wiara ludzi w Boga. O zdarzeniach tych pamiętają rzeczniowiacy po dzień dzisiejszy uczestnicząc w corocznej pielgrzymce dziękczynnej do Ciepielowa na odpust św. Restytuta. Z trzech dwuramiennych krzyży, pozostał jeden, a na miejscu drugiego postawiono betonową kapliczkę.