GMINNA I POWIATOWA BIBLIOTEKA PUBLICZNA W RZECZNIOWIE

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Wielkolud - Elżbieta Sobólska-Majewska

Wiersz z książki: Wiersze Ciotki Trzpiotki

Idę drogą.
Nagle: - Co to?
Jeden żuczek, drugi żuk.
Są bezbronne, tuż pod stopą.
A ja dla nich
Wielkolud.

Żuczki -
hopla! - przeskakuję
i ogromną radość czuję.
One mają tutaj drogę.
A ja zdeptać ich nie mogę
cociaż jestem
Wielkolud.

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Polskie niebo - Wanda Chodorowska

Wiersz z publikacji: Myśli Rymowane

Polacy od zawsze nad Wisłą mieszkali,
I o swój kraj walczyli jak lwy.
Kośćmi poległych swe pola usłali,
W ich pola wiele wsiąkło krwi.

Polacy od zawsze Bogurodzicę sławili,
W swoich kościołach od morza do gór.
I gorąco się zawsze do Boga modlili,
O oczyszczenie nieba z wojennych chmur.

Zbyt często tu burze wojenne szalały.
Śmierć gęsto wkraczała pod dach,
Jednych kajdany od gniazd odrywały,
Innych ogarniał śmiertelny strach.

Ci, którzy nas katowali, grabili,
Ludzie-niedziwiedzie i ludzie wilki,
Też często za to swoją głową płacili,
Bo wojna nie jest grą "w szpilki".

Więc kto odpowiada za te tragedie?
Kto bawi takie morze łez i kto
Frymarczy ludzkim materiałem żywym,
Zdobywając się potem na gest?

manipulanci zwykle krążą stadami,
Ich narady trwają latami,
Otoczeni wiernymi sługami,
Wciąż liczą zyski i szczują psami!

Do czasu jednak "wilk nosi wilka",
Potem poniosą włąśnie wilka.
Naszym wrogom udało się "razy kilka"
Teraz my poniesiemy wilka!

Nic nam nie zrobią wilki, niedziwiedzie!
Nie damy się także biedzie,
Kiedy nareszcie pokażemy przed światem,
Że Polak Polakowi zawsze jest bratem.

Warszawa, dnia 2004.01.14

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

U nas przed wojną - Wanda Chodorowska

Wiersz opublikowany w zbiorze: Myśli Rymowane

Ścieżki, strzechy, chałupiny,
Konie, szkapy i szkapiny,
Worki, derki i furmanki,
Wiadra, cebry, glino-dzbanki...

Kosy, sierpy, brony, cepy,
Len zasiany i utkany,
Zgrzebne portki, spódniczyny,
Długi warkocz u dziewczyny.

Barszcz, ziemniaki, kasza, serki,
Kluski z mlekiem i zacierki,
Pyzy, placki ziemniaczane,
Groch z kapustą, tak kochanie.

Od stodoły do obory,
Aż do izby, czy do sieni
Wszędzie słoma, liście, gnój,
A nad wszystkim muszek rój!

Wiatr i deszcz, czy wielka ulewa
Sama śmiecie z górki zmywa,
Śnieg zaś dołki wpierw ubieli,
Pozamiata, wypościeli...

Krowa, owca czy pies w budzie,
To także coś, jakby ludzie,
Czy graniasta, czy łysawa,
Bardzo żwawa czy niemrawa.

Kogut "piejak", stado kurek
Stado gęsi, kotek Murek
I prosięta bez imienia
I związane z nimi pragnienia.

Raz do roku święta przecie!
Raz do roku świniobicie:
Mięso, kaszanki, kiełbasa
I na cały rok okrasa.

W święta chrzciny! Kumo! Kumie!
Chto to dzisio nos zrozumie?
Jakeśmy w ten cos pili
Jakeśmy sie weselili?

Była radość, były kłótnie,
A w następną już niedzielę
Cała wieś znów w kościele
Modlitwy, post i pacierze,
Bo cała nadzieja w wierze.

Kiedy sił i rąk nie staje,
Pan Bóg urodzaje daje.
Tyle łaski, co u Boga,
Tyle szczęścia, co u proga.

Tyle państwa, co w sołtysie
Moja kumo! Widzi mi się,
Że dużo więcej było trzeba,
Na wsi, oprócz kromki chleba.

Widzi mi się:
Że tęga bieda i ciemnota
Wciąż się snuły koło płota,
Ich mgły się wciąż szerzyły.
Od kolebki do mogiły.

To była polska wieś do wojny,
Każdy chłop żył w niej spokojny.
Każdy żył w niej tak, jak mógł,
A nad wszystkim czuwał Bóg!

Warszawa, kwiecień 2001