Fragment wiersza opublikowany w książce: Kartki z historii gminy Rzeczniów:
tradycja i współczesność
Zaledwie miałam siedem lat
Żandarmi nas zabrali.
Pięć rodzin spędzili w jeden dom
I mieli nas żywcem spalić.
Dom cały wkoło obstawiony był
Uzbrojonymi Niemcami,
A każdy kto by uciec chciał,
Ugodzon miał być strzałami.
Staliśmy wszyscy w bezruchu tak,
Półmartwi, zbudzeni o świcie
I słuchaliśmy jak padnie strzał,
Którym nam wszystkim zakończy życie.
Trudno nam było w bezruchu stać
Pod niemieckimi kolbami,
A ciszę tę rozdzierał płacz
Dzieci maleńkich głosami.
I spojrzał na nas Niemiec,
Że to są starcy i dzieci,
I kazał szybko opuścić dom
I pod krzyż biegiem lecieć.
I nie wiem za ile minut to
Staliśmy pod krzyża drzewem,
A on rozłożył ramiona swe,
By tulić nas do siebie.
I spojrzał na nas Chrystus Pan
Swoim skrwawionym obliczem,
I tylko On wszechmocą Swą
Uratował nam cudem życie.
I długo jeszcze staliśmy tam,
Choć cała wieś się paliła,
A my w bezruchu staliśmy wciąż,
Choć Niemcy odjechali.
I na krzyż każdy skierował wzrok,
I w sercu miłość zapalił,
I uwierzyliśmy wszyscy w cud:
Chrystusie! Tyś nas ocalił!
I teraz wszyscy, kto tylko żyw,
Do ognia biec zaczęli,
By tam być świadkiem
Okrutnych scen, co ludzie wycierpieli.
Ze stodół jeszcze dochodził jęk
Palących się kobiet i dzieci,
Których już nikt nie wydostał stąd,
Bo nikt tam w ogień nie wleciał.
Na polu wąskim jest długi pas,
Między spalonymi domami
Leżały szczątki zwęglonych ciał,
Synów, ojców co byli partyzantami.
I trudno mam zapomnieć to,
Co wrosło w dziecinną pamięć:
Te popalone matki i dzieci,
I ciała porozrywane.
I przyszli wszyscy, kto tylko mógł,
Owinąć ciała płótnami,
Aby pochować pod lasem tam
We wspólnej mogile z hołdami.
Na miejscu gdzie był
wspólny grób,
Wyrósł nam krzyż wspaniały,
A na nim zawisł Chrystus król,
Pan kuli ziemskiej całej.