GMINNA I POWIATOWA BIBLIOTEKA PUBLICZNA W RZECZNIOWIE

poniedziałek, 6 marca 2017

Świat się zmienia - Wanda Chodorowska

Wiersz ze zbioru: Myśli Rymowane
Świat się zmienia – Wanda Chodorowska
Czuje i wiem, że się starzeję,
Bo przychodzą mi do głowy
Obrazki z dziecinnych lat,
A to przecież objaw typowy
Dla ludzi starych dat.

Jeszcze raz od początku
Taśmę swego życia rozwijam
I mocą wyobraźni
Znowu wszystko przeżywam.

Znów widzę drewniane chaty,
Słyszę dawnych wron krakanie,
Turkot wozów i koński tupot.
Nawet dawnych psów szczekanie!


Widzę także, jak bardzo
Życie ludzkie się zmienia
I to w krótkim okresie.
W ciągu jednego pokolenia!

Kiedyś nam dzieciom
Nie wolno było oddalać się od domu,
Lecz kiedy się tak zdarzyło,
Że przyjechał gość nie znany
To trzeba było z domu znikać.

Nie przyglądać się, nie pytać!
Tylko natychmiast zmykać!
Znikać tam, gdzie ponosiła fantazja,
Ale to przecież była okazja,
Od gościa coś usłyszeć w domu.

Nie było książek, radia, muzyki
I żadnych źródeł wiadomości,
Więc umysł dziecka wprost usychał
Z niezaspokojonej ciekawości…

Czasem na to trudne zadanie
Ja znajdowałam rozwiązanie.
Mówiłam wtedy, że coś mnie bolało,
Więc w izbie pozostać należało,
Mnie, jako choremu dziecku.

Mogłam położyć się na zapiecku.
Stamtąd bowiem, można było
Wejść na duży piec chlebowy,
Który sięgał aż do połowy
Pieca grzewczego…

Potem trzeba było coś pod nogi
Podłożyć i wspiąć się tak wysoko,
Żeby choć pół głowy i jedno oko
Umieścić między pieca szczytem a sufitem.
I Teraz wszystkiego ciekawego
Co mówił gość – wysłuchać
Nawet zobaczyć go całego

Potem należało z rodzeństwem
Wiadomościami się podzielić
I następnemu przedsięwzięciu
Każdemu rolę przydzielić

A wypraw było wiele,
Tych znanych i nieznanych.

Trzeba było się dowiedzieć,
Czy przyleciały już bociany?
Skąd przylatują jastrzębie,
Nie tylko po czyjeś gołębie,
Ale po nasze kurczęta i…
Po żółte piszczące gąsięta?

Wieczorem zaś wysłuchać wymówek,
Że znowu brakuje dwoje,
W obu stadach aż troje kurczątek,
A to dopiero początek lata.

Co się dzieje? To już taka strata?
„Ile kur uchowacie, tyle ich mieć będziecie”.
Tak MAMO! To nasza wina,
Pomyśleć strach, co będzie z nami
Za kilka lat.
Czy nie damy się biedzie?
Teraz myślimy tylko o obiedzie.

Mamo! Co dziś będzie na obiad?
„Ja ugotuję kluski, a wy jagód uzbieracie
Ile uzbieracie, tyle zjecie”.

Jagody! Kluski! Pierogi! Racja!
Będzie dobry obiad i kolacja!
Wypraw do lasu było wiele
Nie tylko po jagody, ale po:
            - kurki i grzyby,
            - orzechy laskowe,
            - drzewo opałowe,
            - trawę na pędzle,
            - rózgi na miotły,
            - liście na ściółkę,
            - mech do ocieplania,
            - glinę do zalepiania, itd.

To były dla nas zadania
Przydzielone i określone
Stosownie do kondycji i wieku.
My wiedzieliśmy, że tak trzeba.
Inaczej powiększy się bieda.
Wiedzieliśmy, że nie napasione
Krowy mleka nie dadzą,
Że świnie od chlewa drzwi wysadzą,
Jeśli w porę nie dostaną jeść.
Jeśli my kury zaniedbamy,
Z jajkami się pożegnamy.
Jeśli koryto źle ustawione,
To gęsi będą nie napojone…

Ponadto nad naszą kuchnią
Brzęczą much roje, a przecież dzisiaj
W lesie było nas dwoje, żadne
Nie pamiętało o muchomorach.
Ooo! Dobry Boże!
Kto dziś pamieta o muchomorze?

Widać, jak życie się zmienia,
W ciągu jednego pokolenia.
Gdzie są te jastrzębie, wrony,
Porywające nasze kurczęta?
Gdzie żyją jeszcze dziewczęta,
Pielęgnujące prosięta, gąsięta?
Gdzie jeszcze jakaś dziewczyna
Całkiem bez matki pomocy,
Chleb piecze, ciasto miesi,
Do pieca bochenki wsadza?

Komu jeszcze dzisiaj zawadza
Rój much przy kuchni, a w łóżku słoma?
Wszędzie słoma!
Gdzie się podziały płachty zgrzebne?
Lniane ręczniki, halki ozdobne?
Drewniane cebry, balie, tyfusy?
Niecki i dzieże, wiadra i szkopki,
Wyciągane z ubogiej szopki?
Kto teraz musi naprawiać:
Dyszle, kłonice, luśnionki?
Końskie chomąta, uzdy,
Kantory, lejce, postronki?
Gdzie znikły wielkie radła,
Brony, cepy, sita, przetaki
Nawet klekoczące furmanki?

W dzwortach, skrzyniach, drabinach?
Ilu wtedy mieszkańców wsi
Znało się na maszynach?
Kto pracował precyzyjnie?
Przychodził punktualnie?
Kto widział elektryczny „ogarek”,
Nosił na ręku zegarek?

Przed wojną w mojej wsi
Zegar był tylko jeden.
Jeśli ktoś koniecznie chciał wiedzieć,
Która godzina, posyłał biedaczyna
Dziecko do Zielińskiego, a ten
Nie patrząc na dziecko, odpowiadał:
„Kwadrans na jedenastą! Pamiętaj!”

Nigdzie się nie pałętaj! I zaraz powtórz ojcu:
„Kwadrans na jedenastą. Rozumiesz?”
Stary zegar nadal na ścianie wisiał,
Długim wahadłem machał i głośno tykał.
Tykał-i-tykał! Tykał-i-tykał!
A może jeszcze nieborak tyka?

I dziwi się od niechcenia,
Że tak wiele zmieniło się
W życiu jednego pokolenia.

            Warszawa. 2002

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz